Nie narzekaj, że masz pod górę
Tegoroczne wakacje spędziłam poznając uroki Polski.
Byłam w pięknych Bieszczadach i na równie pięknej, choć zupełnie inaczej, Suwalszczyźnie.
Po wyprawach w polskie góry mam kilka refleksji.
Też tak masz ? Gdzieś jesteś, coś się dzieje i nachodzą cię refleksje natury ogólnej... Pewnie tak.
Otóż będąc w przepięknych polskich Bieszczadach zauważyłam dwie rzeczy:
Refleksja nr 1. Coraz mniej ludzi na szlaku mówi sobie "dzień dobry".
Zwłaszcza młodzi. Zdarzyło mi się nawet spotkać harcerzy, którzy, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, przeszli koło nas bez najmniejszego słowa...
Zdziwiona, podzieliłam się tą refleksją z nastoletnim synem, który mi powiedział: "ale to jest wkurzające tak co chwilę mówić dzień dobry. Po co ?".
Zaczęłam się więc zastanawiać - czy wynika to z tego, że młodzi ludzie są teraz bardziej gburowaci, czy też po prostu zamknięci w swoim świecie.
Widziałam nawet parę (chłopak z dziewczyną), idącą razem, ale każde w słuchawkach na uszach.... Razem, ale osobno...
Jak myślisz o co chodzi? Co jest przyczyną?
Refleksja nr 2: Kiedy idziesz na szczyt, nie narzekaj, że masz pod górę.
Kiedy mozolnie wspinałam się na Wielką Rawkę, wróciło do mnie zdanie, które kilka dni wcześniej przeczytałam u Kamili Rowińskiej: "Kiedy idziesz na sam szczyt, nie narzekaj, że masz pod górę" i pomyślałam sobie jakie to prawdziwe.
Jak często wyznaczamy sobie cel - nasz szczyt do zdobycia, a potem, w drodze, kiedy jest ciężko, trudno - narzekamy, załamujemy się, zniechęcamy...
Zapominamy, po co i gdzie idziemy.
Zobaczyłam analogię do mojej sytuacji życiowej. Po wielu latach poszukiwań znalazłam moją drogę, mój zawód marzeń, coś, co absolutnie, perfekcyjnie wpisuje się w moją definicję "pracy marzeń". A mimo tego, czasami "upadam". Zniechęcam się. Zaczynam wątpić.
Tam w górach - zrozumiałam, że przecież idę na mój szczyt!
Więc to normalne, że jest ciężko. Normalne, że muszę się natrudzić. Normalne , że mam pod górkę ;-)Ale za to - jakie widoki mnie czekają kiedy już tam dotrę! Wtedy - cały mój trud okaże się potrzebny i pożyteczny, i pójdzie w zapomnienie :-)
Wystarczy - nie zapominać o tym dokąd i dlaczego się idzie.
O tym - przypomina mi moja, wisząca przed moim biurkiem "Mapa marzeń".
A Ty? Masz swoją "Mapę marzeń"? Swój codzienny motywator?