Ja te góry co dzień z okna oglądam...
„W górach jest to co kocham” mówią niektórzy ludzie.
Są tacy, jak Magda z bloga www.wiecznatulaczka.pl, który gorąco polecam, bo dzięki jej opisom odważyłam się na zrealizowanie jednego z moich marzeń, czyli samotnej wyprawy w Beskid Żywiecki (pisałam o tym TU), która potrafi jechać 11 godzin pociągami i autobusami, żeby pochodzić po swoich ukochanych górach, a potem jeszcze pięknie o tym pisać.
Ale są też ludzie, którzy mieszkają w górach i nigdy w te góry nie chodzą.
W ostatni weekend wybrałam się na Pilsko. Wspinałam się z Korbielowa żółtym szlakiem, pogoda była przepiękna, upalna, dookoła szumiały zielone drzewa, dając swoimi liśćmi zbawienny cień. Było to prawie 2 godziny podejścia. Niedużo, ale cały czas pod górę. Kiedy tak sobie wędrowałam, dosyć już zasapana, mając cały czas w perspektywie czarną kawę w schronisku na Hali Miziowej, która to perspektywa skutecznie pchała mnie do przodu, bo bez porannej kawy nie jestem niestety w stanie funkcjonować, minęłam kolejną grupkę wędrowców, w dojrzałym raczej wieku.
Wyróżniał się wśród nich perorujący donośnym głosem jegomość, który mógł mieć dobrze ponad 60 lat, ale widać było, że górskie wycieczki to dla niego nie pierwszyzna. Dyskutował on z dwiema osobami, które za nim podążały, a które wyraźnie były młodsze, ale też nie dostawały kondycją do swojego przewodnika.
Z rozmowy ( nie dało się nie słyszeć idąc jakiś czas za nimi szlakiem) wyłapałam, że osoby te mieszkają u stóp Pilska, pewnie w Korbielowie. „Panie ja to tę górę codziennie z okna oglądam, ale nigdy żem na niej nie był” – powiedział mężczyzna mający około 40-50 lat.
Zdumiałam się.
Jak to możliwe.
Jak można mieszkać w górach i po nich nie chodzić?
Przecież są tam zapierające dech w piersiach widoki, a wędrówka przez kilka godzin daje tyle spokoju i relaksu.
To jakby mieć przed sobą wyłożony skarb i zupełnie go nie widzieć… nie korzystać
z niego...
Pomyślałam, że tak często jest też w życiu.
Mamy przed oczami wiele skarbów: mamy możliwości, z których nie korzystamy, bo wydaje nam się, że jak te góry, zawsze tu będą; mamy zdolności, których nie wykorzystujemy, bo sobie z nich nie zdajemy sprawy; mamy marzenia, których nie realizujemy, bo wydaje nam się, że są ważniejsze sprawy lub że mamy czas.
Potem patrzymy zdumieni na innych, którzy jadą te 11 godzin, żeby realizować swoje marzenia; którzy pracują po godzinach, żeby zawalczyć o swój cel, kiedy my potrafimy tylko „biadolić”; którzy zapisują się na kursy, uczą w weekendy, żeby móc zmienić pracę i zacząć w końcu robić w życiu to, co naprawdę jest ich pasją…
Patrzymy i nie robimy nic...
Potrzeba nam czasem kogoś, kto jak ten przewodnik, który prowadził miejscowych w góry, weźmie nas za rękę i wskaże kierunek. Kto pokaże nam nasze możliwości
i zaprowadzi na szczyty, na które dotąd tylko patrzyliśmy z okna.
Albo wydarzenia, które uzmysłowi nam, że nie wiemy ile nam czasu zostało w tej ziemskiej podróży, więc może nie należy czekać z realizacją marzeń, bo życie mamy jedno.
A Ty – na ile żyjesz, a na ile patrzysz na życie z okna?
Chcesz całe życie patrzeć tylko na szczyty swoich marzeń, czy wspiąć się po nie, by z radością i wzmocnioną wewnętrzną siłą móc krzyknąć stojąc na wierzchołku – zrobiłem(am) to?
Może potrzebujesz przewodnika?
Jeśli tak – Zapraszam.
Możesz zapisać się na gratisową konsultację - http://www.joannalange.pl/darmowa_konsultacja