Druga strona księżyca...
Nie ma nic lepszego niż kino.
W każdym razie, ja uwielbiam chodzić do kina. Przeskakuję wtedy do zupełnie innej rzeczywistości.
Na dwie godziny jestem gdzie indziej. W ciemności, zwłaszcza, jeśli obok nikt nie hałasuje popcornem lub nie komentuje filmu, mogę bezkarnie przeżywać, śmiać się i płakać. Nikt mnie nie widzi.
Lubię płakać w kinie. Uwielbiam kiedy film porusza mnie do głębi.
W poprzednią niedzielę przeżyłam taki seans wzruszeń oglądając z córką film „Był sobie pies”. Link TUTAJ.
Przecudna historia życia, a właściwie wielu żyć, pokazanych oczami psa.
Niezwłocznie podzieliłam się moim zachwytem na FB.
Jakież było moje zdumienie, niedowierzanie i wstyd, kiedy koleżanka skomentowała mój post i w wiadomości prywatnej wysłała mi ten filmik.
Tak zwierzęta były przegotowywane do pracy przy tym filmie.
Czy można było inaczej je wytresować?
Nie wiem. Nie mam pojęcia, ale te metody mnie zmroziły.
Poczułam się jakby mnie ktoś zmanipulował. Oszukał.
Tak często jest w życiu – widzimy jedną stronę rzeczywistości, wierzymy w to co widzimy, myślimy, że to właśnie tak było… A potem okazuje się, że jest druga strona księżyca.
Tak jest też z naszym postrzeganiem rzeczywistości. Zawsze to co widzimy, filtrujemy przez naszą „mapę”, którą mamy w głowie, są na niej nasze przekonania, wartości, wiara.
Tymczasem, ktoś stojący obok, też tak ma. Też ma swoją mapę i może zupełnie inaczej odbierać te same zdarzenia.
Masz tego świadomość?
Warto o tym pamiętać, bo ta świadomość ułatwia komunikację. Można wtedy dopytać, odpuścić, nie brać do siebie…
To wyzwalające…