Małe dziewczynki zazwyczaj uwielbiają przeglądać się w lustrze.
Zawsze bawiło mnie obserwowanie mojej córki, kiedy była mała, gdyż za każdym razem, gdy przebiegała obok szafy z lustrzanymi drzwiami w przedpokoju, odwracała w kierunku lustra głowę i rzucała sobie pełne zachwytu spojrzenie.
Było w tym tyle akceptacji, lekkości i naturalnego wdzięku, że aż miło było na to patrzeć.
Zauważyłam, że większość małych dziewczynek zachowuje się w ten sposób.
Dlaczego więc, kiedy dorosną, przechodząc obok lustra rzucają sobie kontrolujące spojrzenie, poprawiają coś szybko i odwracają wzrok? Albo też wciągają brzuch i uczą się oddychać samą klatką piersiową, tracąc tym samym naturalny dostęp do swojej siły?
Jednym z trudniejszych dla moich klientek ćwiczeń jest patrzenie sobie w oczy w lustrze i mówienie do siebie miłych , akceptujących i doceniających słów.
Jeszcze gorzej ma się sprawa z kobietami, które się rozwiodły, czy rozstały z partnerem.
Bardzo często, oprócz olbrzymiego poczucia samotności, jakie odczuwają, strachu przed tym jak sobie poradzą w pojedynkę, towarzyszy im olbrzymie zwątpienie we własną kobiecość.
Tak jakby mężczyzna u boku – był gwarantem ich kobiecości.
Jakby tylko dla niego warto było się wystroić, umalować , podkreślić swoje atuty.
Jak mawiała moja babcia – namalować sobie urodę 😊
Kiedy jest ten moment, w którym kobiety oddają w ręce mężczyzn, decyzję o tym czy są czy nie są kobiece? I dlaczego?
Czy dzieje się to gdy dorastają?
Przepoczwarzając się z dziewczynki w kobietę, przechodzą naturalny etap szarego łabędzia i nie zauważają, że już stały się pięknym, białym, majestatycznym ptakiem?
Czy winę ponosi wszechobecne w mediach sprowadzanie kobiety do jej seksualnego wizerunku, z pomocą którego sprzedaje się wszystko, zaczynając od pończoch, a kończąc na dachach?
Nie wiem.
Ale często widzę u siebie w gabinecie piękne, zadbane kobiety, które nie wierzą w swoją kobiecość.
Mówią, że rozwód, odejście faceta do innej, albo nawet po prostu rozstanie – podkopało ich poczucie kobiecości.
Tak jakby mężczyzna u boku – był „być, albo nie być kobiecości”.
Jakby tylko fakt przeglądania się w jego oczach, jego aprobata, komplementy, zachwyt – pozwalał kobiecości rozkwitać.
Pozwalamy sobie wmówić, że musimy walczyć z każdą zmarszczką, z każdym wałeczkiem, bo inaczej nie będziemy godne pożądania.
Tymczasem kobiecość mieszka w głowie. Jej wyrazem jest akceptacja.
Akceptacja naszej większej emocjonalności, naszej różnorodności, łagodności i furii, miękkości i twardego stawiania granic, wyrozumiałości i wymagania przestrzegania zasad, naszej potrzeby rozdzielania włosa na czworo i umiejętności podejmowania szybkich decyzji….
Kiedy zaakceptujesz Siebie w pełni, taką jaka jesteś, nie będziesz potrzebowała męskiego spojrzenia, żeby czuć się Kobietą.
Od czego zacząć?
Może od spojrzenia sobie w oczy w lustrze i zobaczenia, że należą one do wyjątkowej, jedynej na świecie Kobiety?
Wiesz – nie ma drugiej takiej 😊
I od wytrzymania tego spojrzenia, nie pozwalając sobie uciekać w oceny, w krytykę, tylko po prostu ciesząc się z tego, że jesteś. Że widzisz. Że dostrzegasz kolory, faktury, że oddychasz?
A potem może uda Ci się zobaczyć jak łagodnieją Ci oczy, kiedy tak pozwalasz sobie na radość z istnienia?
Albo dostrzeżesz w nich ten sam filuterny błysk, jaki miałaś będąc młodą, pełną wiary w swoje możliwości, dziewczyną?
Bo ciągle żyjesz. Dopóki oddychasz – wszystko jest możliwe.
Możesz zmienić pracę, wyjechać na drugi koniec świata i zacząć wszystko on nowa, albo spotkać miłość przy półce z warzywami…
Dopóki żyjesz – wszystko się może zdarzyć…
Zostaw komentarz